2700-1000 MYA. Neoarchaik – Mezoproterozoik. Balet superkontynentalny.

Sueplądy, superkontynenty, superoceany

Jak powiedziałem przedtem, w archaiku a nawet we wczesnym  proterozoiku nie było na powierzchni Ziemi jeszcze nic, co moglibyśmy dzisiaj identyfikować z Lubelszczyzną. Jednak w poprzednim rozdziale dowiedzieliśmy się o takich lądowych pierwocinach tkwiących w skorupie wschodniej Europy w naszym sąsiedztwie. Zatem w tym rozdziale podywagujemy na temat, czy też one nie mogły stanowić tej macierzy, która przygarniając nową kontynentalną materię dała początek zalążkowi lubelskiego. Zatem pogadamy o losach naszych szacownych rodziców. 
Kiedy tylko w archaiku pojawiły się pierwsze małe fragmenty skorupy kontynentalnej, natychmiast zaczęły podróżować po powierzchni planety wraz ze swoimi płytami skorupowymi. Jeśli czytelnik pamięta rozdział o działaniu Ziemi wie, że ruchy płyt, a z nimi kontynentalnych części litosfery podlegają dziś zasadom tektoniki płyt - podobnie było już w eonie archaicznym. Już na początku ubiegłego wieku uczeni badający przeszłość planety zaczęli mieć podejrzenie, że skorupa kontynentalna czasem gromadzi się w jednym miejscu Ziemi a innym razem jej elementy rozpełzają się bardziej równomiernie po oceanie.  Niemal pewne dowody istnienia takiego połączonego "wszystkolądu", który się potem dokumentnie rozleciał,  mamy dla ostatnich 600 MY.  Mamy także prawo przypuszczać, że takie łączenie i rozpadanie się miało miejsce już wcześniej, a nawet, że jest zjawiskiem okresowym. Można by rzec jest to takie "zgromadzenie cykliczne" gdzie kontynenty tworzą superkontynent a cała reszta Ziemi staje się wszechoceanem.
Nie jesteśmy pewni przyczyn tego zjawiska, ale już w pierwotnej archaicznej tektonice możemy sobie łatwo wyobrazić jak kolejne fragmenty lekkiej materii łuków wyspowych zmiatane przez strefy subdukcji niczym przez wycieraczki gromadzą się nad nimi i konsolidują tworząc coraz większe lądy. Gdy konwekcja materii w płaszczu zwalniała i płyty powiększały się, rosły też skrawki litosfery kontynentalnej.
Dopiero w ostatniej dekadzie, dzięki rozwojowi techniki a szczególnie mocy obliczeniowej komputerów, zajrzeliśmy zaglądać w trzewia Ziemi niczym tomografem komputerowym do wnętrzności ludzkiego ciała. Taka analiza niezliczonej ilości zapisów trzęsień ziemi pozwoliłą nam zobaczyć w płaszczu wielkie obszary materiału prawdopodobnie o wyższej temperaturze i mniejszej gęstości (Large Low-Velocity Shear Provinces, LLVSP), które zapewne odpowiadają obszarom rozgrzanej materii unoszącym się ku górze przez nieco zimniejsze otoczenie. W 2021 roku opracowano trójwymiarowe modele wnętrza planety i to co ukazało się naszym oczom było doprawdy fascynujące (polecam animowane modele dostępne w internecie). Niczym w gigantycznej pokojowej zabawce "lampie lawowej" zobaczyliśmy monstrualne kolumny materii unoszące się od jądra i odrywające się od nich bąble podążające ku górze, by rozpłynąć się pod skorupą w miejscach plam gorąca. Okazało się, że bąble te tworzą się głownie w dwóch obszary po przeciwnych stronach globu, pod Afryką i pod Pacyfikiem, od imion zasłużonych geologów (Kanadyjczyka i Amerykanina) nazwano je Tuso i Jason. Te dwa wielkie obszary kierują ruchem płyt litosfery i mogą sprawiać, że są one okresowo spychane  w jedno miejsce. Cykl ryftownia kontynentów, rozszerzania oceanu i ich zamykania w sfrefach subdukcji,  został nazwany cyklem Wilsona (to ten od imienia Tuso). W analogicznych mechanizmach kontynenty łączą się i rozpadają a jeden puls takiego cyklu trwa 300-500 MY, nazywamy to z kolei cyklem superkontynentalnym.
Odtworzenie konfiguracji wcześniejszych paleokontynentów jest trudniejsze niż ułożenie puzzli, które ktoś złośliwie poobcinał, pomazał a część ukradł razem z informacją co właściwie układanka ma przedstawić.  Na dodatek wszystkie kawałki służyły wcześniej do zupełnie innej układanki.  Nie brak jednak chętnych uczonych, którzy z uporem maniaka podejmują próby posklejania tych szczątków wiedzy w jakieś prawdopodobne konstrukcje, często uzupełnione własną fantazją twórców. Nie ma się co dziwić, że serwowane przez różnych autorów dzieła są czasem tragicznie odmienne, dlatego potraktujcie przedstawione w tym rozdziale grafiki jako mocno orientacyjne. 

Superkontynentki - Walbara i Ur

Ciężko powiedzieć kiedy powstał pierwszy superkontynent, bo musiał być wtedy mniejszy niż najmniejsze z dzisiejszych kontynentów jako, że powstał ledwie z połączenia kilku łuków wyspowych. Właściwie lepiej nazywać go superkratonem lub p prostu paleokontynentem. Nawet takie nic zasłużyło już na swoją nazwę i jest ona niezwykle egzotyczna - Walbara. Powstał on z połączenia dwóch najstarszych, jeszcze paleoarchaicznych  minikontynetów: południowo afrykańskiego Kaapvall i zachodnio australijskiego Pilbara. Nastąpiło to około 3600 MYA. czytelnicy poprzedniego rozdziału zapewne zauważyli. Tak, najstarsze fragmenty Europy są w wieku superkontynentu Walbara, lecz nie są do niego zaliczane! Musiały więc błąkać się samotnie gdzieś po Wszechoceanie jako wysepki Podolskie.
Około 3000 MYA po okresie rozdzielenia Walbary na afrykański i australijski kawałek zostały ona ponownie połączone przez kilka innych łąńcuchów wyspowych Madagaskaru, Rodezji oraz Indii - powstał kontynent Ur (to z mitologii sumeryjskiej) o kształcie wydłużonego  kleksa, lecz powierzchnią nie większy od Australii. Pisany był mu długi żywot - przygarniany do późniejszych superkontynentów przetrwa 2000 MY, zanim zostanie rozerwany. O ile mi wiadomo nie było w nim miejsca na fragmenty Europy, dryfowały nadal samotnie.

Na rogaliku Kenorlandu

Pierwszy superkontynent z prawdziwego zdarzenia zaczął się tworzyć z końcem neoarchaiku i przetrwał pewnie do mezoarchaiku, kiedy zaczął się rozpadać. Trwało to między 2700-2100 MYA. ym razem ogarnął prawdopodobnie większość poważnych fragmentów kontynentalnej litosfery. Do rdzenia w postaci dawnego południowego kontynentu Ur (to z mitologii sumeryjskiej) dołączyły na północy 3 stare, lecz dotąd samotne kratony: Grenlandia, amerykańska Prowincja Superior i znana nam już europejska Karelia. Kenorland miał postać rogalika, wielkość Afryki a jego nazwa wywodzi się od górotworu Kenorańskiego (Kenora to miasteczko w Kanadzie).  Północny kanadyjsko-grenlandzki róg rogalika sięgał umiarkowanych szerokości północnych, a południowy zawierający dawną Walbarę zawędrował do południowego bieguna. Najbliższa nam rodzinnie Karelia leżała w środku Kenorlandu, na samy równiku, ale nie mamy danych co do położenia Domeny Podolskiej a tym bardziej lubelskiego. Wraz z nadejściem paleoproterozoicznej epoki sideru rozpoczął się długi i niezdecydowany rozpad Kenorlandu. Przypominam, że Ziemia przechodzi wtedy Wielkie Zdarzenie Oksydacyjne  (od rud utlenionego żelaza pochodzi nazwa epoki), Ziemia schładza się i na kontynencie na kilkaset MY pojawiają się lodowce i to zarówno na północnym jak i na jego południowym końcu.

Ziemia na przełomie archaik/proterozoik 2500 MYA

Próba rekonstrukcji superkontynentu kenorlandzkiego (na podstawie Slabunov i wsp. 2017) na przełomie archaiku i proterozoiku. Zaznaczono wbudowane w niego  starsze formacje skalne pochodzące z wcześniejszych paleokontynentów. Nad nazwami formacji wpisano nazwy współczesnych kontynentów, w których tkwią obecnie. Czerwony okrąg wstawiony na chybił trafił w oceanie symbolizuje, że lubelskie jeszcze nie istnieje. 

Wreszcie gdzieś jesteśmy.

Kiedy ponownie skorupa kontynentalna złożyła się w nowy superkontynent, było jej już dużo więcej. Rozrosła się przez epokę riaku być może za pośrednictwem innych zderzających się lądów by między 1800 MYA i 1400 MYA połączyć się w Kolumbię.  Zderzanie się fragmentów w Kolumbię było długie i skomplikowane.
Z przestworów oceanicznych przybyły nowe części Chin, Ameryki Północnej i Południowej, Indii, Syberii i Afryki. Przyłączające się terrany i kratony zamykały kolejne oceany tworząc długie pasy orogenetyczne, wiązało się to oczywiście z silnym wulkanizmem i intruzjami magmy o takim nasileniu, że epoka otrzymała nawet od nich nazwę orosiru.  Podobnie elementy europejskie wreszcie spotkały się ze sobą, odnalazła się także Domena Podolska i Karelia otulone razem w nowy kraton Baltiki. Superkontynent rozciągający się od okolic podbiegunowych południowych do podbiegunowych północnych i w jego najszerszym miejscu okupowała znaczną długość równika. Lubelszczyzna znajdowała się w tropikalnych szerokościach południowych, w samym jądrze kontynentu między kratonami Amazonii i Baltiki/Fennoskandii. Teraz przyjdzie czas, aby o powstaniu i śladach lubelskiej Kolumbii opowiedzieć w następnym rozdziale.

Ziemia na przełomie paleoproterozoik i mezoproterozoik. 1600 MYA

Próba rekonstrukcji superkontynentu Kolumbia (na podstawie Wikipedii) na przełomie archaiku i proterozoiku. Zaznaczono wbudowane w niego  starsze formacje skalne pochodzące z wcześniejszych paleokontynentów. Nad nazwami formacji wpisano nazwy współczesnych kontynentów, w których tkwią obecnie. Tym razem umieszczamy zaczątek lubelskiego na peryferiach połączonych Fennoskandii i Amazonii.