Marmarosz-Tokaj-Zemplin, MKT i SChAO znowu razem

Tekst: P. Paprzycki

Usilna perswazja Prezesa sprawiła, że Stowarzyszenie Chorych na Astmę Oskrzelową dało się namówić na długi na 5 dni wyjazd aż do rumuńskiego Marmaroszu z przystankami noclegowymi na węgierskiej puszcie z jej gorącymi źródłami i Pogórzu Tokajskim. Wyprawa była przygotowana logistycznie jak zwykle przez Pawła Krawczyka i Mirka Rybaka a merytorycznie w ciągu zaledwie 2 tygodni przez Piotra Paprzyckiego. Jak zwykle program eskapady był dynamiczny i ulegał dostosowaniu do zmieniających się okoliczności - improwizacja krajoznawcza i żywieniowa oraz związane z nią przygody zawsze były atutem naszych wycieczek. Szczególnie zapamiętane przez uczestników będą na pewno:

  • Długa i kręta droga autobusem po groblach, między przysiółkami puszty zakończona oczywiście nadspodziewanie dobrym humorem całej wycieczki pomimo braku czegokolwiek ciekawego do obejrzenia w Hortobagy. Mogły się do tego przyczynić cztery półtoralitrowe butelki kekfrankosza. 
  • Wyproszona u ochroniarzy przy całkowitej niezdolności zrozumienia węgierskiego nocna kąpiel w gorącym basenie termalnym, w dawno zamkniętym kąpielisku w Karcag. Cóż to za ulga po całym dniu siedzenia w autobusie z przerwami na sikanie i posiłek
  • Niesamowite, ciemne i pachnące drzewem wnętrza kilkusetletnich cerkwi marmaroskich pokryte od podłogi do sufitu tajemniczymi biblijnymi i historycznymi opowieściami będącymi połączeniem baroku i sztuki naiwnej
  • 40-minutowa jazda wielkim autokarem na biegu wstecznym, po nocy, po drodze o szerokości ledwie przekraczającej szerokość pojazdu, z uatrakcyjniającymi drogę, ogrodzeniami, słupami i nisko wiszącymi kablami elektrycznymi.
  • Wspaniałe noce z winem, gitarą i śpiewem na werandzie naszej miejscówki w postaci czterogwiazdkowego hotelu Plai cu Peri w dolinie Cisy. Nawet śmierć opłakanego przez Prezesa ogniska, w strugach nocnego deszczu nie odstręczyła uczestników od biesiady do późnej nocy.
  • Buchająca dymem i parą kolejka górska Mocanita, która zabrała nas na 5 godzin w ostępy Gór Marmaroskich z Viseu de Sus w specjalnym starym wagonie dla naszej grupy.
  • Godzinna próba porozumienia się z właścicielką kwatery w Tarcal, która ze zrozumiałych słów używała tylko "momento" zanim udało się zakwaterować. Przygoda ta ilustruje także fakt całkowitej porażki sztucznej inteligencji w walce z językiem węgierskim
  • Zarezerwowany gulasz węgierski w Tokaju, który okazał się nie być zarezerwowany pomimo potwierdzenia połączenia na telefonie barmana. Ostatecznie gulasz okazał się zupą, którą musieliśmy oczywiście przepić tokajskim winem
  • Okupiona kilkukilometrowym marszem (prezesowe 800 metrów!) inteligentna degustacja tokajskich win w winnicy Pana Szandora Szedmaka, której niezaprzeczalnymi atutami były jego doskonała polszczyzna i niewygórowane ceny
  • Plenerowa wystawa sprzętu wojskowego w Svidniku pod przełęczą dukielską, gdzie zakończyliśmy oficjalnie program krajoznawczy pod pięknym egzemplarzem  niemieckiego czołgu Pzkw IV.