Plecak na wyprawę z maluchem

Plecak na wyprawę z maluchem

Wiem, jak wygląda ekwipunek każdego wspinającego się po górach, bo sama zdobyłam kilka szczytów, ale zapewniam Was, że wędrując po górach z dzieckiem zawartość plecaka ulega diametralnym zmianom. Po pierwsze, tylko jeden z rodziców nosi plecak, drugi ma na swoich plecach Malucha. Po drugie, nie chcemy, żeby była to ciężka „mordęga” pod górę z 30-to kilogramowym plecakiem, a raczej wyprawa z dzieckiem. Dlatego też w trakcie naszego zdobywania gór, potrzeby rodziców zostały ograniczone do minimum, a zawartość plecaka to głównie rzeczy Adasia. Staramy się być przygotowani na wszystkie ewentualności pogodowe w górach, do tego stopnia, że miejsce naszych kurtek przeciwdeszczowych zastąpiła parasolka, bo w trakcie nagłej ulewy Adaś woli siedzieć pod nią i widzieć, co się dzieje wokół, niż być nakryty krępującą ruchy kurtką. W naszym plecaku zawsze są Adasiowe kaloszki. Dzięki nim, bez lęku o przemoczone nogi, Adaś penetruje małe strumyki, kałuże i mokrą po deszczu trawę. Krem przeciwsłoneczny, apteczka, mały samochodzik, ludziki, którym Adaś pokazuje otaczający świat, cały zestaw jedzenia i picia dla Malucha, kocyk lub jakaś mała karimata, która też może okazać się niezbędna do nagłej zmiany pieluchy i jeszcze wiele, wiele innych rzeczy, które wydają się być potrzebne w drodze – to wszystko jest w naszym plecaku. Wyjeżdżając na pierwszą wyprawę, nasz samochód wyglądał jak mała ciężarówka dostawcza z hipermarketu dziecięcego (zaznaczam, że w rzeczywistości jest to tylko Toyota Yaris!!!). Z czasem ta lista rzeczy uległa znacznej redukcji. Nabierając doświadczenia wiemy, co jest rzeczywiście najpotrzebniejsze, a co raczej się nie przyda. Teraz jesteśmy w stanie spakować się w jeden plecak.

Znajdziecie tutaj krótkie relacje wraz z dokumentacją zdjęciową z naszych wspólnych wypraw. Opisując każdy ze szczytów zachowałam kolejność, w jakiej je zdobywaliśmy. Z każdym kolejnym szczytem Adaś jest coraz większy, a my śledzimy jego rozwój i reakcję na zaproponowane przez nas wędrówki. Mam tylko nadzieję, że nadal będzie to dla niego wielką frajdą, podobnie jak dla nas, a każdy kolejny szczyt zdobyty przez nas będzie z pewnością opisany.